Dzień
2. blogowego wyzwania zadanego przez Blog Sen Mai – dzisiaj mowa o tym, co
jeszcze chciałabym zdziałać :)
Jest
wiele rzeczy, których chciałabym się nauczyć, wiele ciekawych umiejętności,
które chciałabym posiąść. Od dłuższego czasu mam chęć nauczenia się języka
hiszpańskiego, a także spróbowania swoich sił w pracy z gliną i tworzenia
pięknej (przynajmniej w założeniu) ceramiki. Po głowie łazi mi także tango – docelowo
to ja mam łazić tangowym krokiem :)
Właściwie
nie wiem dlaczego ciągle odkładam te rzeczy na jakieś bliżej nieokreślone „później”.
Przecież to tylko kwestia podjęcia w końcu jakichś niewielkich, aczkolwiek
konkretnych działań, mających na celu wprowadzenie tych pomysłów w życie. (Weź
się kobieto do roboty!) :)
Jednak najważniejszą i
zarazem najtrudniejszą rzeczą, jakiej chciałabym się nauczyć, jest zdolność do
natychmiastowego produkowania w sobie dobrej myśli, zbijającej każdą niedobrą
myśl przychodzącą w danym momencie do głowy. Ot taka prosta, codzienna rzecz ;)
Tyloma sprawami, mniej lub bardziej błahymi, podtruwamy się codziennie… I po
kiego grzyba ja się pytam? Podobno większość rzeczy, których się boimy, nigdy
się nie zdarza. No a jeśli nawet się zdarzy, to przecież jakoś sobie damy radę.
Jakoś będzie, bo zawsze jakoś jest. A co da sianie paniki? No dobra,
niskociśnieniowca takiego jak ja może trochę obudzić ;), ale chyba nie o takie dokładnie „przebudzenie”
idzie w życiu. Ciśnienie to ja sobie mogę podnosić na rowerze czy podczas
wszelkich innych aktywności fizycznych. W głowie natomiast wolałabym mieć spokój,
równowagę.
Źródło:
siladucha.blox.pl
Spokojna
głowa, jasny umysł będą wiedzieć, kiedy nadciąga życiowa okazja. To jeszcze jedna
z umiejętności do nabycia – chciałabym się nauczyć chwytać takie okazje kiedy tylko się pojawiają (i nie mówię tu o łapaniu STOPa, choć i tego nie wykluczam).
Mam nieodparte wrażenie, że jeszcze trochę dzieli mnie od stanu, w którym będę wyczuwać
takie momenty natychmiastowo :) No cóż, ćwiczenie czyni mistrza. Tym razem wyczułam na
przykład, że trzeba chwycić wyzwanie, z powodu którego powstał niniejszy post. Zobaczymy
co dalej… może powoli, ale koniecznie do przodu, bo „kto stoi w miejscu, ten
się cofa” :)