czwartek, 30 kwietnia 2015

Się gra, się ma! :)

Miesiąc temu poszłam odebrać moją przesyłkę z wygraną płytą z filmem. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że w wyniku jakiejś pomyłki dostałam jednak płytę z muzyką, o którą grałam tydzień wcześniej, i na której bardzo mi zależało, ale wygrać się nie udało :) Pomyślałam sobie, że to fantastyczne zrządzenie losu, i że chyba niezła ze mnie „farciara”. Do tej pory miałam się raczej za pechowca ;P

blog
Źródło: memy.pl

Dzisiaj udałam się na pocztę z awizo, które tym razem pojawiło się zupełnie nieoczekiwanie. Zakładałam, że może Urząd Skarbowy ma jakiś niedosyt po lekturze mojego PIT-u ;) Nie, to jednak nie to. Z ogromnym niedowierzaniem stwierdziłam, że tym razem przysłano mi tę właściwą płytę z filmem, którą faktycznie wygrałam. No kosmos normalnie! :)

Kurczę, wychodzi na to, że ta ostatnia kumulacja w LOTTO była przeznaczona dla mnie! Tylko czemu nie grałam?! ;P Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia... Tak czy inaczej, cieszta się z małych rzeczy, jako i ja to czynię (a przynajmniej się staram). No i oczywiście czasem pomagajcie losowi – a nuż odpłaci Wam w dwójnasób :)

czwartek, 16 kwietnia 2015

Ale jazda!

Dane z dnia dzisiejszego - 11 wykolejeń tramwajów w naszym mieście w ciągu jednego tygodnia. Jak by to skomentować? Hmm… jest taka akcja – „Wesoły Tramwaj” – ale chyba polega na czymś zupełnie innym, więc to nie to.

Nie da się jednak nie zauważyć, że MPK ma w ostatnim czasie aspiracje do stania się pięknym, modnym i wygodnym. ;) Prężnie się rozwija, zapewniając użytkownikom wielość atrakcji, co widać w coraz bardziej „bombowych” tramwajach. Można by rzec, że zakup biletu okresowego to właściwie taki zakup karnetu do wesołego miasteczka. Turbulencje podobne, różnica tylko taka, że w wesołym miasteczku wiesz, kiedy załapiesz się na kolejny kurs kolejką. MPK stawia natomiast na element zaskoczenia – nigdy nie masz pewności czy tramwaj pojawi się o wyznaczonej godzinie (i czy w ogóle się pojawi).


Źródło: pl.clipart.me

Trochę też niepokoi mnie fakt wyświetlania w fantastycznej tramwajowej telewizji przepisów kulinarnych. Jeśli bowiem zaabsorbowany takim przepisem pasażer zostanie nagle wciągnięty w tradycyjną już „zabawę wykolejeniową”, to może nie tylko niedostatecznie mocno odczuć radość płynącą z tejże atrakcji, ale też doznać frustracji z powodu niedokończonej potrawy. Jak mawiają – co za dużo, to niezdrowo. ;)

Szerokiej drogi! Byleby się szyny nie rozjeżdżały. ;)