środa, 8 kwietnia 2015

Bo dobrze jest, gdy nie jest za dobrze ;)

Zapewne nie każdy ma okazję bywać często w placówkach Poczty Polskiej. Ja też nie wpadam tam codziennie, ale jednak na tyle często, że mogę zaobserwować zachodzące zmiany. Jakiś czas temu placówki te opanowane zostały między innymi przez kolorowe gangi żelkowych miśków, rozsiadających się na czekoladowych wafelkach. Wszystko to do kupienia w cenach dwa razy wyższych niż gdziekolwiek indziej. Wydało mi się wówczas oczywiste, że celem tego przedsięwzięcia jest głównie chęć osiągnięcia dodatkowych zysków przez Pocztę. Wiadomo – stojący w długiej kolejce, a więc i po pewnym czasie wygłodniały klient, w końcu skusi się na jakiegoś batonika czy kultowego miśka żelka, coby sobie cukier podnieść i jakoś przeczekać do czasu, kiedy będzie mu wreszcie dane dostąpić pocztowego okienka.

Po tym, co zobaczyłam dzisiaj, wiem już, że to wcale nie zysk jest główną kwestią, która leży na sercu Poczcie. Głównym powodem wprowadzania zmian w jej placówkach jest zapewnienie klientowi spędzenia tam czasu w ciekawy sposób, w miłej atmosferze, z wszelkimi udogodnieniami i rozrywkami. Wszystko w trosce o jego dobrostan! Oprócz przekąsek, czasopism, książek, (nawet naturalnych mydeł – choć nie widziałam jeszcze prysznica, ale pewnie jest w zamyśle), pojawiły się obecnie na ścianach…  duże ekrany telewizyjne! :D

W tym miejscu uprzejmie donoszę, że podczas mojej dzisiejszej wizyty na Poczcie dowiedziałam się ze wspaniałego ekranu: że deszcz leje jak z cebra (choć właśnie świeciło słońce), że wysuwane z jezdni słupki blokują wjazd na Piotrkowską w Łodzi, że w centrum tejże Łodzi umieszczono jakiś przycisk alarmowy, że ktoś kogoś spotkał (nie zgadniecie gdzie :) w Łodzi!), i jeszcze kilku innych równie ciekawych rzeczy. Nikt chyba nie może mieć wątpliwości, że były to informacje potrzebne mi że ho ho! Osobiście mam tylko takie delikatne wrażenie, że przydałyby mi się one jeszcze bardziej, gdybym była mieszkanką Łodzi, ale oczywiście mogę się mylić. Co więcej, dowiedziałam się też, że jeśli tylko chcę, to mogę pomóc swojemu szczęściu zatrudniając się na Poczcie, no i jeszcze – co najważniejsze – pomiędzy kolejnymi spotami reklamującymi (z jakże uroczym podtekstem erotycznym) działalność i zasługi Poczty, zostałam poinformowana, że…  Poczta Polska mnie kocha !!


Z mojej wnikliwej obserwacji wynika, że jedynymi odprężonymi w całej tej sytuacji były panie pracujące w pocztowych okienkach. Prawdopodobnie przekonane były głęboko, że zarzuconemu wspomnianymi „atrakcjami” klientowi czas w kolejce wcale się nie dłuży. Skutkowało to spowolnieniem wykonywanych przez panie czynności, a w konsekwencji jeszcze dłuższym niż zwykle przebywaniem klienta w placówce pocztowej. Sądząc po minach tychże klientów – nie bawili się oni chyba aż tak dobrze, jak to było w założeniu „pocztowego innowatora”. Ale ale, nie bądźmy drobiazgowi! Wszystko musi się przecież „uleżeć”, a ta niemożność odnalezienia się przez klientów w zaistniałej sytuacji to tylko chwilowy strach przed zmianami. Klient po prostu jak zawsze potrzebuje czasu, żeby zrozumieć, że to wszystko DLA JEGO DOBRA ;)

No, także ten tego… monitory już są, teraz jeszcze tylko popcorn, jakieś zgrabne foteliki, i…  widzimy się na poczcie! :D

P.S. Nie gwarantuję, że takie wspaniałości dotarły do wszystkich placówek – regularnie odwiedzam tylko dwie. Ewentualne zażalenia uprasza się… wysłać drogą pocztową na właściwy adres ;)

2 komentarze: