Jak
to w obecnym czasie bywa, drogą mailową złożyłam w pewnej firmie zamówienie na
towar wraz z wysyłką. Zaklepane, zapłacone, nie ma to tamto – muszą dostarczyć.
Po dwóch dniach otrzymuję maila głoszącego, iż KURIER PODEJMIE PRÓBĘ DORĘCZENIA
PRZESYŁKI o numerze takim a takim, dnia tego a tego. No i niby to standardowa
procedura, niby wiadomo o co idzie, a jednak… to sformułowanie momentalnie
nasuwa mi przed oczy (nic na to nie poradzę) wizję, jak to biedny pan kurier
(vel odważny człek) wyrusza w daleką i pełną
zasadzek podróż z moim zamówieniem. „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie”, on tam
„na deszczu, wilki jakieś”, a jednak mimo wszystko podejmuje w pocie czoła swą
próbę doręczenia!
No i normalnie ogarnia mnie zgroza! Nie
wiem, czy bardziej boję się o moją przesyłkę, czy o pana kuriera. Tyle nerwów,
tyle niepewności, no i te dłużące się godziny…
W końcu jest! Cały i zdrów, a w dodatku w rękach dzielnie dzierży moją przesyłkę! Uff… co za ulga – jeszcze jeden kurier, który podjął wyzwanie i przetrwał! :D ;P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz